Numerus clausus dla studentów z Ukrainy? Polscy historycy protestują przeciw kontrowersyjnym propozycjom

Numerus clausus dla studentów z Ukrainy? Polscy historycy protestują przeciw kontrowersyjnym propozycjom

Dodano: 
Prezydenci Ukrainy i Polski Wiktor Juszczenko (L) i Lech Kaczyński (P) podczas uroczystości na cmentarzu w Pawłokomie, 2006 r.
Prezydenci Ukrainy i Polski Wiktor Juszczenko (L) i Lech Kaczyński (P) podczas uroczystości na cmentarzu w Pawłokomie, 2006 r. Źródło: PAP / Maciej Chojnowski
Ograniczenie „do minimum” liczby studentów z Ukrainy, a także porzucenie polityki mającej zmierzać do utworzenia „UKR-POL-u” - m.in. takie postulaty pojawiły się w liście otwartym do Ministra Edukacji i Nauki, pod którym podpisali się znani przedstawiciele środowisk kresowych. Superhistoria.pl jako pierwsza publikuje list protestacyjny czterech polskich historyków zajmujących się dziejami polsko-ukraińskimi, którzy mówią o możliwej prowokacji „obliczonej na zaognienie relacji polsko-ukraińskich”.

Za pierwszym z listów stoi Zarząd Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie. Wpłynął on do ministra Przemysława Czarnka 9 listopada 2020 roku (Tu można przeczytać go w całości).

Autorzy rozpoczynają od apelu do ministra: „Polskie środowiska kresowe pokładają w Panu wielką nadzieję, wierząc, że uda się Panu przezwyciężyć skutki realizowanej w Polsce nieprzerwanie po roku 1989 służalczej polityki, podporządkowanej obcym interesom, a w szczególności tzw. ideologii Giedroycia oraz wysuniętej przez Adama Michnika idei tworzenia UKR-POL-u (dawn. Judeopolonii), tj. państwa polsko-ukraińskiego pod chazarskim zarządem”.

W dalszej części listu czytamy, że „Powstała po roku 1989 tzw. wolna Polska nie dopracowała się ani jednego solidnego ośrodka naukowego, który badałby wskazaną problematykę. Problematyka ta zgłębiana jest głównie przez działających na terenie Polski historyków ukraińskich. W zasadzie to ukraińscy historycy piszą Polakom ich historię”.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych postulatów wysuniętych w liście jest „ograniczenie do minimum liczby studentów ukraińskich finansowanych z kieszeni polskiego podatnika oraz systematyczne badanie jakości kształcenia grup studenckich złożonych w większości ze studentów przybyłych z Ukrainy”.

Autorzy apelują też o „wprowadzenie dla studentów i uczniów przybywających z Ukrainy obowiązkowego przedmiotu, służącego przeciwdziałaniu sile oddziaływania banderowskiej ideologii, którą nasączani są młodzi Ukraińcy”.

Wśród osób, które poparły list Zarządu Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie, znalazły się m.in. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Jan Skalski (Przewodniczący Światowego Kongresu Kresowian) oraz Janina Kalinowska (Prezes Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu).

Poniżej publikujemy kontrlist napisany przez czterech polskich historyków specjalizujących się w tematyce polsko-ukraińskiej:

9 listopada 2020 r. do Ministra Edukacji i Nauki Rządu RP dr. hab. Przemysława Czarnka wpłynął list otwarty Zarządu Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie. Oprócz całej masy niedorzeczności i teorii spiskowych, które ów list zawierał, w rodzaju fantazmatów o podłożu antyukraińskim i antysemickim na temat „realizowanej w Polsce nieprzerwanie po roku 1989 służalczej polityce, podporządkowanej obcym interesom, a w szczególności tzw. ideologii Giedroycia”, czy „wysuniętej przez Adama Michnika idei tworzenia UKR-POL-u (dawn. Judeopolonii), tj. państwa polsko-ukraińskiego pod chazarskim zarządem”, znalazł się w nim też cały katalog propozycji radykalnych rozwiązań w obszarze nauki i edukacji.

Według autorów i sygnatariuszy listu wdrożenie postulowanych rozwiązań pozwoliłoby na ograniczenie jakoby szerzących się w polskiej przestrzeni publicznej „ideologii neobanderyzmu” i w zasadzie wyłącznie „neobanderowskiej” narracji w odniesieniu do zbrodni wołyńsko-galicyjskiej 1943–1945. Temu celowi służyłoby również wzmocnienie jednostronnie narodowego przekazu, gdyż – jak należy domniemywać – dotychczasowy głos historyków w tej sprawie był co najmniej niewłaściwy.

Do upragnionego przez środowiska kresowo-narodowe celu przybliżać miałyby przede wszystkim: reglamentacja w polskich uczelniach liczby miejsc dla studentów przybyłych z Ukrainy i przeznaczanie przez państwo zaoszczędzonych w ten sposób środków finansowych na kształcenie młodzieży polskiej na Ukrainie; przeciwdziałanie jakoby brutalnemu i depolonizacyjnemu charakterowi polityki władz Ukrainy wobec tamtejszej mniejszości polskiej; systematyczne badanie jakości kształcenia studentów ukraińskich w dziedzinie nauk humanistycznych; metodyczne uświadamianie im czym w istocie było „współpracujące z hitlerowcami” ukraińskie podziemie nacjonalistyczne (OUN-B i UPA), poprzez nauczanie obowiązkowego przedmiotu, który służyłby przeciwdziałaniu „ideologii neobanderowskiej”, jaką rzekomo są nasączani na Ukrainie; wreszcie systematyczne monitorowanie sposobu przedstawiania dziejów stosunków polsko-ukraińskich w istniejących w Polsce szkołach z ukraińskim językiem nauczania.

W liście otwartym do ministra edukacji i nauki postulowano rozwiązania mające także co nieco wspólnego z badaniami naukowymi. Abstrahując od emocjonalnego języka i sformułowań charakterystycznych dla polskich nacjonalistów, należały do nich np. pomysł powołania ośrodka badań nad zbrodnią wołyńsko-galicyjską 1943–1945, czy też sfinansowania z budżetu państwa grantów naukowych i publikacji dokumentujących zbrodnie OUN-B i UPA na ludności dawnych południowo-wschodnich ziem II RP. Pytaniem otwartym pozostaje jednak kto tworzyłby kadrę takiego ośrodka badawczego? Czy badania obejmowałyby również straty zadane ludności ukraińskiej przez polskie podziemie i powiązane z nim samoobrony? Wreszcie, czy rozróżniano by zbrodnie popełnione na ludności Wołynia i Galicji Wschodniej przez podziemie banderowskie od zbrodni okupanta niemieckiego i będących w jego służbie ukraińskich formacji policyjnych i wojskowych?

Zdumiewające, że pod wspomnianym listem, w którym znalazły się treści antysemickie i antyukraińskie, można by powiedzieć typowe dla dawno minionej epoki, obok członków Zarządu Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich oraz przedstawicieli środowisk kresowo-narodowych w Polsce i poza jej granicami, podpisała się także grupa osób związanych z instytucjami naukowymi. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wspomniana inicjatywa mogła mieć charakter prowokacji obliczonej na zaognienie relacji polsko-ukraińskich co najmniej w obszarze dialogu o bolesnej i trudnej wspólnej przeszłości.

Po przeczytaniu listu otwartego środowisk kresowo-narodowych, można by poprzestać na stwierdzeniu, że nad zawartą w nim dalece nieuczciwą i nie mającą związku ze stanem faktycznym oceną dorobku polskiej historiografii na temat zbrodni wołyńsko-galicyjskiej 1943–1945, pozostaje jedynie załamywać ręce. W jaki bowiem inny sposób można skomentować kuriozalne stwierdzenia o jakoby zupełnie zaniedbanych po 1989 r. badaniach w tej dziedzinie lub na ogół przezornym ich omijaniu przez polskich uczonych, czy też historii tamtych tragicznych wydarzeń pisanej Polakom na nowo rzekomo przez badaczy ukraińskich działających na terenie Polski.

Czyżby autorzy i sygnatariusze listu nie znali książek na ten temat powstałych w czołowych ośrodkach naukowych, autorstwa: Ryszarda Torzeckiego, Andrzeja Leona Sowy, Grzegorza Mazura, Władysława Filara i wielu innych, w tym niżej podpisanych? Nie dostrzegli też wkładu we wspomniane badania istniejącego od dwudziestu lat Instytutu Pamięci Narodowej–Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu? Nie zauważyli zorganizowanych w tym czasie przez IPN licznych konferencji naukowych i popularnonaukowych, paneli dyskusyjnych, przeprowadzonych wykładów dla studentów oraz lekcji i prelekcji dla uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych, przygotowanych wystaw, pakietów edukacyjnych dla uczniów i nauczycieli, filmów dokumentalnych powstałych we współpracy z TVP, wydanych monografii naukowych, tomów studiów, wydawnictw pokonferencyjnych i źródłowych oraz szeregu artykułów w liczących się periodykach naukowych i popularnonaukowych w kraju? Nie wspominając już o śledztwach w sprawie zbrodni popełnianych przez OUN-B i UPA na Wołyniu, Lubelszczyźnie, Podkarpaciu czy w Galicji Wschodniej w latach czterdziestych minionego stulecia prowadzonych przez prokuratorów Oddziałowych Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu?

Czy, jak czytamy w liście, za „hucpę” i „groteskową próbę wypracowania wespół z przedstawicielami nacjonalistów ukraińskich […] wspólnej wizji historii konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 1939–1947” uznają nie tylko cykl seminariów i będące ich efektem jedenastotomowe wydawnictwo „Polska–Ukraina: trudne pytania”, przedsięwzięcie współorganizowane przez Światowy Związek Żołnierzy AK, który raczej trudno posądzić o podatność na sterowanie przez „polityków i nacjonalistyczne środowiska ukraińskie, zainteresowanych – oględnie mówiąc – poprawą wizerunku OUN-UPA”, ale też działające od 2015 r. pod auspicjami polskiego i ukraińskiego IPN i Ministerstw Spraw Zagranicznych obu państw, niestety zamrożone z powodów politycznych pod koniec 2017 r. Polsko-Ukraińskie Forum Historyków? Może warto dodać, że podczas pięciu posiedzeń PUFH zajmowano się okresem 1939–1945, w szczególności zaś latami 1943–1944.

Doprawdy trzeba wykazać się wyjątkową ignorancją lub złą wolą, aby wspomnianych faktów nie brać zupełnie pod uwagę. Takie stawianie sprawy uwłacza jedynie pamięci wszystkich ofiar konfliktu polsko-ukraińskiego z lat czterdziestych XX wieku.

We wspomnianym liście otwartym Zarządu Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich do ministra edukacji i nauki znalazły się również szczególnie niebezpieczne konstatacje. W istocie podważa się nimi w sposób wysoce nieodpowiedzialny kierunek polskiej polityki wschodniej obrany po 1989 r. i konsekwentnie realizowany przez kolejne głowy państwa, żeby wymienić chociażby inicjatywy w obszarze relacji z niepodległą Ukrainą Prezydentów RP: Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego, czy Bronisława Komorowskiego. Przy okazji znieważa się pamięć o Prezydencie Lechu Kaczyńskim, który w ramach realizowanej polityki wschodniej zakładał m.in. polsko-ukraiński dialog historyczny na gruncie pełnej otwartości. Debatę dotyczącą najtrudniejszych tematów z nieodległej przeszłości. Dialog, w którym nie tylko miała być mowa o masowych zbrodniach popełnianych na polskiej ludności przez ukraińskie podziemie nacjonalistyczne na Wołyniu, w Galicji Wschodniej, czy na wschodniej Lubelszczyźnie w latach 1943–1945, ale też na temat polskich czarnych kart w najnowszej historii wzajemnych relacji (np. casus zbrodni popełnionej na ukraińskich cywilach w Pawłokomie na Podkarpaciu w 1945 r.). Umiejętność stawania w prawdzie wobec własnej przeszłości jest świadectwem dojrzałego patriotyzmu i dowodem dojrzałości nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego.

Absurdalne i zwyczajnie niemądre wywody autorów listu naszpikowane są określeniami w rodzaju „tzw. wolna Polska” w odniesieniu do naszego państwa, „polskojęzyczne media” wobec polskich mediów, czy charakterystycznym dla języka propagandy Polski Ludowej „bandy OUN-UPA” w stosunku do członków ukraińskiego podziemia nacjonalistycznego. Na liście „właściwych”, w istocie opresyjnych rozwiązań, które według intencji autorów listu miałyby w najbliższym czasie charakteryzować „głębokie zmiany w funkcjonowaniu resortu nauki i szkolnictwa”, zabrakło chyba jedynie ponownego włączenia do kanonu lektur szkolnych „Łun w Bieszczadach” Jana Gerharda i „Śladów rysich pazurów” Wandy Żółkiewskiej? Jest to propozycja zmian idących zarówno w duchu powojennego polskiego narodowego komunizmu, jak i przedwojennego polskiego integralnego nacjonalizmu. Czym bowiem jest sugestia wprowadzenia w polskich uniwersytetach swoistego numerus clausus dla studentów pochodzenia ukraińskiego oraz prewencyjnej cenzury w szkołach z ukraińskim językiem nauczania?

Podsumowując, list otwarty Zarządu Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich do ministra edukacji i nauki uznajemy za inicjatywę wysoce szkodliwą dla interesów RP. Wychodzi ona naprzeciw – wierzymy, że nieświadomie – oczekiwaniom kremlowskiej propagandy historycznej w zakresie relacji polsko-ukraińskich, a w szerszym ujęciu wpisuje się w konsekwentną politykę Rosji wobec pamięci o drugiej wojnie światowej i reżimach totalitarnych w Europie Środkowo-Wschodniej. A bez wątpienia nie jest to polityka prowadzona w interesie państwa polskiego.

dr hab. Grzegorz Hryciuk
prof. dr hab. Grzegorz Motyka
dr hab. Jan Pisuliński
dr Mariusz Zajączkowski